niedziela, 27 września 2015

Kompleksom mówimy: NIE!

Jak wiele osób wie, wiek nastoletni to wiek kompleksów. Praktycznie każda nastolatka ma do siebie jakieś "ale", co nie powinno nikogo dziwić bo w końcu kiedyś po korytarzach chodziły same deski, a gdzieś w gimnazjum nasze ciała się zmieniają. Jakie są to zmiany chyba nie muszę tłumaczyć, rzecz w tym, że u każdej zachodzą inaczej i w innym tempie. A to cyc za mały, a to biodra nie takie, tu za mało, tu za dużo, pryszcz na środku czoła... I tu nasza samoocena gwałtownie opada.
Ale jak sobie z tym poradzić?

Oto kilka moich sprawdzonych sposobów:
1) Zrób coś dla swojego ciała.
Zacznij chodzić na siłownie, pójdź do spa, zmień fryzurę... Cokolwiek byleby uświadomiło Cię o Twojej urodzie.
2) Każdy kompleks zamień na pozytywną cechę.
W moim przypadku to działa tak:
Mam brzydki nos... ale lubię moje oczy.
Mogłabym mieć większe wcięcie w talii.... za to uda są niczego sobie.
Piersi też mogłyby być rozmiar większe... ale kocham swój brzuch.
Zobaczysz wtedy, że tak naprawdę masz tyle samo plusów co minusów. :)
3) Tu polecam dwa filmiki, które moim zdaniem wyróżniają się na tle innych:


a) Siostry Fitdevangel czyli Ada i Aniela. Nie wszystkie ich zachowania (szczególnie Anieli) popieram, ale mają swój sposób na życie i swoje zdanie.






b) Moja ukochana Casey! Film zatytułowany jest: " The "Perfect" Body"i każdy może go zinterpretować inaczej. Pokazuje on, że warto zaakceptować siebie i nie przejmować się opinią innych, ale również, że Twoje ciało zależy wyłącznie od Ciebie! Wystarczy odrobina chęci i samozaparcia (tu NIE czytaj: operacje plastyczne).
P.S Jeśli ktoś szuka motywacji i filmików z ćwiczeniami to zaglądajcie od razu do Casey!




4) Zaakceptuj swoje ciało!
Nieważne jak to zrobisz.




Kiedyś też topiłam się w swoich kompleksach i to do tego stopnia, że czułam się skrępowana gdy ktoś patrzył na mnie z profilu (witaj brzydki nosie). Nadal uważam, że mogłabym mieć milion razy lepsze, ładniejsze, bardziej kobiece ciało, ale nie mam. Nie mam i nic z tym nie zrobię, więc co mi pozostało? Chyba tylko akceptacja. I *uwaga* nie przyszło mi to od razu! Na początku pogodziłam się z myślą, że jestem jaka jestem, potem zaakceptowałam swój wygląd i nie chciałam nic szczególnie zmieniać aż wreszcie uświadomiłam sobie, że jestem piękna. Jestem piękna i Ty też jesteś, po prostu patrzysz na siebie ze złej perspektywy.

piątek, 4 września 2015

Śmiej się - niech reszta świata zastanawia się dlaczego.

Każdy z nas znalazł taką rzecz, czynność stan... Można opisać to wieloma słowami, ale ja ograniczę się do jednego: pasja.
Niektórzy nie zdają sobie nawet sprawy jak wielką rolę odgrywa ona w życiu człowieka. Jest czymś co daje nam siłę i pobudza do działania, urozmaica ponure dni i przywołuje najszczęśliwsze wspomnienia. Moją pasją jest jazda konna. Osiągnęłam już dużo małych sukcesów, ale wciąż się rozwijam i dąże do doskonałości. Każdy najmniejszy postęp, nic nieznaczący dla innych, mi daje ogromną satysfakcję. Dlaczego? Bo wkładam w to całe swoje serce, jest to dla mnie przyjemność i równocześnie obowiązek.
Pasje mogą być różne: pisanie, śpiewanie, malowanie, sport... Ale czy sportowiec różni się pod względem uczuciowym od pisarza? Moim zdaniem nie. Obydwaj muszą włożyć w swoją pasję ogromną ilość pracy, wysiłku i obydwaj narażeni są na krytykę, a także obydwaj odniosą sukces tylko wtedy, gdy oddadzą się swojej pasji całkowicie. I choć do upragnionego szczytu, dzieli Cię wiele wpadek to i tak końcowy efekt będzie satysfakcjonujący.
Dlatego apeluję: nie bójcie się sięgać gwiazd! Porażka boli o wiele mniej niż świadomość niewykorzystanej szansy. Tu już nie chodzi nawet o samą pasję, lecz o Wasze życie! Nie chcę pisać typowych tekstów z internetuf typu: „Żyj tak jakby każdy twój dzień był ostatnim” bo to najbardziej posrany pomysł w dziejach ludzkości. Serio. Nie bierzcie tego cytatu sobie do serca. Gdybym wiedziała, że jutro umrę to zrobiłabym dziką imprezę z hektolitrami alkoholu i naćpała się jak głupia. Ale tego nie zrobię bo (mam nadzieję) czeka mnie jeszcze jakaś przyszłość i (mam nadzieję) nie będzie ona za kratami więzienia.

Każdy ma czasem chwilę słabości i jedyne na co ma ochotę to zamknąć się w pokoju z książką i kubkiem herbaty, ale ostatecznie nikt nie wspomina tych dni. Każdy pamięta najbardziej zwariowane momenty naszego życia i pomimo konsekwencji 99% przypadków kończy się słowami : „Warto było.”, więc zaryzykuj. Życie to suka, więc znajdź sposób aby ją pieprzyć – i tego się trzymaj.

sobota, 29 sierpnia 2015

Marzy mi się bezludna wyspa.

Miałam dziś przyjemność zwiedzić kawałek Warszawy. Nie byłoby w tym nic szczególnego gdybym nie zwróciła sczególnej uwagi na ludzi. Poczułam się aż przytłoczona tym nadmiarem spojrzeń i całego zgiełku. Wszyscy na ciebie patrzą, wszyscy oceniają... Może jestem po prostu przewrażliwiona bo na co dzień miezkam na wsi. Wychodzę rano na podwórko, jestem w samej piżamie, w jednej ręce tymam kawę, a w drugiej ulubioną książkę i czytam leżąc na trawniku do południa. A najlepsze jest to, że każdy ma to w dupie bo jest to normalne. To normalne, że każdy chce się czasem od wszystkich odciąć i nie zwracać uwagi na wygląd i swoje zachowanie. Różnica polega na tym, że moim azylem jest cały dom i duży ogród, a ludzi mieszkających w mieście dwa pokoje. Jak oni to robią? Nie wiem. Zwariowałabym.
Opowiem Wam anegdotkę z mojego życia.
Wychodzę z metra, wkurzona bo właśnie uciekł mi autobus i muszę czekać pół godziny na następny. Nagle podchodzi do mnie jakiś facet z wyraźnie ciemniejszą karnacją. Zaczyna pytać skąd jestem, na co grzecznie odpowiadam, że z okolic, ale on nie ustępuje i pyta o dokładny adres bo jest z Włoch i trudno mu się tu odnaleźć i rozpoczęliśmy taki oto dialog:
- Po co mam Panu podawać dokładny adres skoro i tak pewnie Pan nie wie gdzie to jest?
- Kochana, ja byłem w 90% miast Polski i na pewno znam ją lepiej niż ty.
- No jakoś mi się nie wydaje - tu już byłam baardzo zdenerwowana.
- Nie wydaje ci się? - Facet się wkurzył. - W porównaniu z tym co ty widziałaś, ja...
- Dobra może Pan już skończy?
- Sama skończ! I wiesz co? Pierdol się!
- I nawzajem. Miło było poznać.
Na koniec facet pożegnał mnie jeszcze środkowym palcem i odszedł w swoją stronę. Czy zachowałam się chamsko? Może odrobinę, ale kto normalny prosi o dokładny adres dziewczyne, którą spotkał na ulicy? Nie mógł się po prostu zamknąć i odejść? I znowu, brak wyczucia ani jakiegokolwiek instynktu zachowawczego albo nawet szacunku dla mojej prywatności. A kochany Pan kierowca autobusu? Zdążyłabym gdyby łaskawie otworzył mi drzwi na światłach, ale nie! Tylko pokręcił głową i odwrócił się w stronę ulicy.



W tym momencie chciałabym jedynie zamknąć się w pokoju i nie wychodzić aż do końca świata.

środa, 26 sierpnia 2015

Feministyczne poglądy (nie)normalnej feministki.

    Tak. Jestem feministką i nie wstydzę się tego. Chcę robić karierę, chcę zarabiać grubą kasę i podbijać świat. Chcę osiągnąć coś w życiu, a gotowanie i sprzątanie facetom nie należy do ambitnych działań. Nie mam zamiaru siedzieć w domu i czekać aż mąż wróci z pracy. Nie mam zamiaru podtykać mu jedzenia pod noc i podnużka pod... nogi. 

     Mój idealny facet? Wcale nie musi być idealny. Wystarczy, że będzie mi pomagał w domowych zajęciach. Nie musi być pokojówką, ale jak sprzątnie połowę domu to mu rączki nie poodpadają, nie musi być kucharzem, no dobra musi. Ja gotować nie umiem i raczej się nie nauczę, ale to jest już taka moja przypadłość. Masarzystą też może być bo po ciężkim podbijaniu świata będą mnie bolały plecy. :)

     Dużo facetów rzuca tekstami typu: "Chcesz równouprawnienia? Zrezygnuj z urlopu macierzyńskiego!" I krzyczą, jacy to oni pokrzywdzeni, ale jednak to kobieta nosi kilkukilogramową fasolę w brzuchu przez dziewięć miesięcy, to kobieta przeżywa ciężki i bolesny poród, nie oni. Niech krzyczą dalej, ale ja będę krzyczeć głośniej bo wiem co mi się należy i uparcie się tego trzymam!
     Nie chcę słyszeć, że nie mogę czegoś zrobić bo jestem kobietą. Mogłabym nawet zasuwać w kopalni gdyby dawało mi to satysfakcję. Jesteśmy tak samo inteligentne, silne i zdolne jak płeć przeciwna, więc zamierzam to wykorzystać i stać się kimś więcej.
Zachęcam do przemyślenia powyższych słów. Chętnie też zapoznam się z Waszą opinią.
P.S Możecie zmieszać mnie z błotem. Pozwalam.

wtorek, 25 sierpnia 2015

Pierwsze koty za płoty...

Witam!
      Jest to mój pierwszy blog o takiej tematyce. Wcześniej miałam przyjemność pisać opowiadanie, którego niestety nie dałam rady skończyć. Teraz jestem jednak pełna entuzjazmu i aż nie mogę się doczekać pisania i publikowania postów tutaj.
      Może na początek wyjaśnie co tu dokładnie będę zamieszczać. Jak sam tytuł wskazuje: moje przemyślenia. W sumie, nie tylko przemyślenia, ale także pomysły, plany na życie i doświadczenia. 
      Jeśli chcesz zostać moim cichym przyjacielem, też znajdziesz tu dla siebie miejsce. Główną ideą tego bloga będzie zapisywanie kłębiących się we mnie myśli. Początkowo robiłam to w pamiętnikach, ale czułam się głupio wiedząc, że i tak nikt się o tym nie dowie. Hej! Macie nieograniczony dostęp do mojego mózgu, nieźle prawda?
      Dziś tak na luzaku, krótko i na temat. Jutro wstawię coś mądrzejszego. 

Obserwatorzy