Opowiem Wam anegdotkę z mojego życia.
Wychodzę z metra, wkurzona bo właśnie uciekł mi autobus i muszę czekać pół godziny na następny. Nagle podchodzi do mnie jakiś facet z wyraźnie ciemniejszą karnacją. Zaczyna pytać skąd jestem, na co grzecznie odpowiadam, że z okolic, ale on nie ustępuje i pyta o dokładny adres bo jest z Włoch i trudno mu się tu odnaleźć i rozpoczęliśmy taki oto dialog:- Po co mam Panu podawać dokładny adres skoro i tak pewnie Pan nie wie gdzie to jest?
- Kochana, ja byłem w 90% miast Polski i na pewno znam ją lepiej niż ty.
- No jakoś mi się nie wydaje - tu już byłam baardzo zdenerwowana.
- Nie wydaje ci się? - Facet się wkurzył. - W porównaniu z tym co ty widziałaś, ja...
- Dobra może Pan już skończy?
- Sama skończ! I wiesz co? Pierdol się!
- I nawzajem. Miło było poznać.
Na koniec facet pożegnał mnie jeszcze środkowym palcem i odszedł w swoją stronę. Czy zachowałam się chamsko? Może odrobinę, ale kto normalny prosi o dokładny adres dziewczyne, którą spotkał na ulicy? Nie mógł się po prostu zamknąć i odejść? I znowu, brak wyczucia ani jakiegokolwiek instynktu zachowawczego albo nawet szacunku dla mojej prywatności. A kochany Pan kierowca autobusu? Zdążyłabym gdyby łaskawie otworzył mi drzwi na światłach, ale nie! Tylko pokręcił głową i odwrócił się w stronę ulicy.
W tym momencie chciałabym jedynie zamknąć się w pokoju i nie wychodzić aż do końca świata.

